Przygotowujmy młodzież do ekonomicznej niezależności
Rozmowa z Krystyną Boczkowską, prezes zarządu Robert Bosch i reprezentantką Grupy Bosch w Polsce
Zwróciła pani uwagę, że będąc na czele tak dużej korporacji ma pani możliwość zajmowania się sprawami ważnymi dla kraju, na przykład edukacją. Co wpłynęło na zainteresowanie tą tematyką?
Edukacja interesowała mnie zawsze. Muszę się przyznać, że gdy kształciło się moje dziecko, niejednokrotnie interweniowałam z powodu niskiego poziomu nauczania. Jestem typem społecznika, więc uważnie obserwuję, co dzieje się w społeczeństwie. Dlaczego zainteresowałam się edukacją w Boschu? Wpłynęło na to kilka czynników. Gdy uruchamiano fabrykę w Łodzi, okazało się, że są problemy z pozyskaniem pracowników produkcyjnych. Z kolei w Warszawie brakowało odpowiednich kandydatów na pracowników biurowych, a szukaliśmy specjalistów, trenerów mających wiedzę techniczną i znających język niemiecki. Rekrutacja była niezwykle czasochłonna. Zaczęłam się zastanawiać nad przyczynami tego problemu. Na ślad dysfunkcji natrafiłam podczas prezentacji na temat zalet edukacji w Polsce dla kolegów z Niemiec, którzy planowali zainwestować w utworzenie działu informatycznego. Po spotkaniu zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że w Polsce działa aż 400 uczelni, czyli tyle, ile w Niemczech, gdzie liczba ludności jest dwa razy większa. Tym bardziej że eksperci od lat zwracają uwagę, że 60 proc. stanowisk nie wymaga wyższych kwalifikacji niż zawodowe lub techniczne. Tymczasem w naszym kraju od lat faworyzuje się szkolnictwo ogólne kosztem zawodowego. Ponadto ułatwiono studiowanie poprzez obniżenie progu zdawalności matury, co sprawia, że kandydaci są po prostu słabi, a to z kolei zmusza uczelnie do obniżenia poziomu nauczania. W Polsce rodzice i uczniowie wybierają łatwiejszą drogę i liceum. Trudniejszą jest wybór szkoły zawodowej. Po pierwsze – nadal ma niski prestiż. Po drugie – wymaga zdawania egzaminów zawodowych. Maturę wystarczy zdać na 30 proc., natomiast w wypadku egzaminu zawodowego trzeba uzyskać 75 proc. Po co się starać i podejmować wysiłek, skoro można pójść do liceum, a potem skończyć jakiekolwiek studia? Ofiarami takiego systemu są absolwenci, często pracujący na niższych stanowiskach, niż oczekiwali, oraz pracodawcy, którzy muszą kształcić pracowników od nowa. W efekcie cierpi na tym gospodarka. O tych dysfunkcjach próbujemy informować odpowiednie ministerstwa od lat.
Współpracowała pani z czterema ministrami edukacji. W ubiegłym roku po raz czwarty w siedzibie firmy w Warszawie odbyło się spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Edukacji Narodowej, szkół zawodowych i organizacji zrzeszających pracodawców. Jak można podsumować te spotkania? Jak ocenia pani kolejne zmiany w kształceniu zawodowym?
Opowiem o moich spotkaniach od początku. Minister Katarzyna Hall zupełnie nie rozumiała potrzeb przedsiębiorców, którzy poszukiwali zawodowców do nowo budowanych fabryk, wyjaśniając przedstawicielom firm zrzeszonym w Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej, że 30 proc. młodych ludzi zostało przecież wykształconych w szkołach zawodowych. Minister Krystyna Szumilas wykazywała pewne zrozumienie tej tematyki. Muszę przyznać, że całe jej otoczenie starało się coś w tej sprawie zrobić. Z kolei minister Joanna Kluzik-Rostkowska była niestety przede wszystkim politykiem, a politycy chcą szybkich efektów. Dlatego była dynamika, był Rok Szkoły Zawodowców, wiele spotkań, w tym z przedstawicielami specjalnych stref ekonomicznych. Każda partia miała w swoim programie szkolnictwo zawodowe. Było ono na ustach wszystkich. I niestety temat już zniknął z agendy. Ostatnia odpowiedź, którą otrzymałam w styczniu z Ministerstwa Edukacji Narodowej, dowodzi, że nastąpił regres i to poważny w ratowaniu technicznych szkół średnich, mimo wielu rozmów i konsultacji. Świadczy o tym między innymi przesunięcie odpowiedzialności za rozwój szkolnictwa zawodowego na przedsiębiorców czy naiwne myślenie, że sama zmiana nazwy zasadniczej szkoły zawodowej na szkołę branżową, którą wybiera coraz mniej osób, będzie miała wpływ na zmianę wizerunku szkolnictwa zawodowego i odwróci obecny trend. Dumą rządu premier Beaty Szydło jest Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, ale zapomina on o tym, że w Polsce nie ma kapitału ludzkiego, który mógłby ją zrealizować. Tak naprawdę Ministerstwo Edukacji Narodowej nie pamięta o głównym swoim zadaniu, czyli przygotowaniu młodych ludzi do ekonomicznej niezależności. System edukacji powinien dać młodzieży instrumentarium umożliwiające uzyskanie tej niezależności jak najszybciej.
Od roku przewodniczy pani Komisji Kształcenia Zawodowego przy Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej. Nawiązując do jednego z celów komisji, czyli promowania dualnego systemu nauki, jak ocenia pani możliwość upowszechnienia w Polsce tego typu kształcenia?
Siła oddziaływania Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej jest duża. Zrzesza ona najwięcej przedsiębiorców, bo aż 1000. Mnożąc tę liczbę przez liczbę pracowników, uzyskujemy dużą grupę pracowników, których interesy izba reprezentuje. Działając w imieniu tychże pracodawców, spotykamy się z przedstawicielami resortów edukacji narodowej i rozwoju. Naszym celem jest pokazywanie niemieckiego systemu kształcenia zawodowego. W spotkaniach uczestniczą przedstawiciele trzech ambasad – niemieckiej, austriackiej i szwajcarskiej, dzieląc się wiedzą na temat działania systemów edukacji, w tym błędów, jakie w tych krajach były popełniane. Dzięki pomocy Ambasady Niemiec planujemy wyjazd o charakterze dydaktycznym. Chcemy pokazać niemieckie doświadczenia w edukacji zawodowej dualnej. Mam nadzieję, że w tym przedsięwzięciu wezmą udział przedstawiciele odpowiednich ministerstw. Chcemy zorganizować spotkania z głównymi graczami odpowiedzialnymi za szkolnictwo zawodowe w Niemczech. Należą do nich między innymi izby przemysłowo-handlowe, nadzorujące kształcenie praktyczne w zakładach pracy i zajmujące się certyfikacją kompetencji. Oferta edukacyjna szkół zawodowych jest przygotowywana w taki sposób, by zaspokoić potrzeby lokalnych pracodawców. Ważną rolę odgrywa Federalny Instytut Kształcenia Zawodowego. Prowadzi on badania w zakresie kształcenia zawodowego, dzięki czemu wiadomo, jakie zawody znikną, a jakie powstaną, jakie będą programy nauczania dla poszczególnych zawodów. W Polsce nie koordynuje się kształcenia zawodowego z popytem na rynku pracy, dlatego proponujemy stworzenie organizacji ogólnopolskiej zrzeszającej wszystkich przedsiębiorców, z oddziałami w województwach i gminach, odpowiedzialnej za wspieranie lokalnego przemysłu, szkolącej, zbierającej informacje na temat potrzeb pracodawców i odpowiedzialnej za kontakty między szkołami a przedsiębiorstwami. By oszacować potrzeby rynku, konieczna jest ścisła współpraca trzech ministerstw: edukacji narodowej, rozwoju oraz rodziny, pracy i polityki społecznej. Na razie przedsiębiorstwa, w tym Bosch, w celu pozyskania odpowiednio wykwalifikowanych pracowników, realizują własne projekty kształcenia dualnego.
Oprócz tego Bosch podjął w Polsce wiele innych inicjatyw edukacyjnych. Jedną z nich jest Akademia Wynalazców im. Roberta Boscha. Jakie są główne cele tego programu i jak ocenia pani jego efekty?
Akademia Wynalazców im. Roberta Boscha to jedno z najważniejszych długofalowych przedsięwzięć edukacyjnych firmy Bosch w Polsce. Jest ono skierowane do gimnazjalistów. Realizujemy je od 2011 r. we współpracy z Politechniką Warszawską, Politechniką Wrocławską, Wojskową Akademią Techniczną, Wrocławskim Parkiem Technologicznym, Urzędem Patentowym RP, kołami naukowymi oraz ekspertami zewnętrznymi. Uzyskaliśmy patronaty Ministerstwa Edukacji Narodowej i kuratoriów oświaty w Warszawie i we Wrocławiu. Naszym celem jest popularyzowanie wśród uczniów przedmiotów ścisłych poprzez umożliwienie im doświadczenia praktycznej strony nauki. Chcemy również pokazać, jak fascynujące może być zastosowanie wiedzy technicznej w tworzeniu funkcjonalnych i przyjaznych dla środowiska wynalazków. Program obejmuje bowiem warsztaty kreatywne organizowane przez studentów uczelni technicznych oraz konkurs na wynalazek, będący sprawdzianem zdolności manualnych uczniów, ale także ich pomysłowości i twórczego myślenia. Do konkursu uczniowie zgłaszają wynalazki w jednej z trzech kategorii: technika w domu, ogrodzie i motoryzacji. Przez sześć lat w programie wzięło udział ponad 7500 uczniów, a efektem ich pracy jest 400 wynalazków. Nas samych zaskoczyła popularność tego projektu. Realizujemy go tylko w Warszawie i we Wrocławiu, ale uczniowie biorący w nim udział stanowią obraz młodzieży z całego kraju. Cieszymy się, że jesteśmy iskrą, która rozpala kreatywność młodych ludzi. Szkoła nie oferuje takich możliwości.
Przedsiębiorców i resort edukacji mogą zainspirować również inne państwa projekty edukacyjne. Bosch jest na przykład partnerem strategicznym Ogólnopolskiej Olimpiady Techniki Samochodowej. W tym roku odbędzie się jej 18. edycja.
Celem olimpiady jest zmotywowanie szkół o profilu samochodowym i pokrewnych do podnoszenia poziomu kształcenia zawodowego oraz wdrażania nowoczesnych metod kształcenia. Finał odbywa się w Centrum Szkoleniowym Techniki Motoryzacyjnej Bosch w Warszawie, które w grudniu 2015 r. uzyskało akredytację kuratorium oświaty oraz wpis do rejestru placówek kształcenia ustawicznego MEN. Zadania praktyczne przygotowują inżynierowie Boscha. Realizujemy również program edukacyjny„ Junkers szkoli”, mający poszerzyć wiedzę uczniów w zakresie nowoczesnych urządzeń i systemów grzewczych. Jest on prowadzony przez markę Junkers we współpracy ze szkołami ponadgimnazjalnymi kształcącymi techników gazownictwa, urządzeń sanitarnych i pokrewnych. W szkołach prowadzone są zajęcia z trzech obszarów tematycznych: kotły kondensacyjne, technika solarna i pompy ciepła. Zainteresowani uczniowie uczestniczą w zajęciach pozalekcyjnych prowadzonych przez nauczycieli ze szkół, którzy zostali przeszkoleni w Centrum Szkoleniowym Junkers. Merytoryczny nadzór nad programem sprawują doświadczeni trenerzy marki Junkers.
Jednym z zadań Komisji Kształcenia Zawodowego jest poprawa wizerunku tego segmentu edukacji. Jakie działania są w tym celu podejmowane?
Podniesienie prestiżu szkolnictwa zawodowego to niesłychanie ciężka praca. Powinna się odbywać na wielu szczeblach. Konieczna jest ogólnopolska akcja promocyjna, pokazująca współczesne zakłady przemysłowe, coraz bardziej przypominające laboratoria, oraz osoby, które odniosły sukces po ukończeniu szkoły zawodowej, w tym absolwentów uniwersytetów, prezesów i dyrektorów, którzy najpierw zdobyli zawód w szkole zawodowej, a dopiero potem poszli na studia. Niezwykle istotne jest uświadamianie rodzicom, że ukończenie szkoły zawodowej nie uwłacza talentowi i ambicjom, i co niezwykle istotne – nie zamyka drogi rozwoju i dalszej edukacji. Ambasador Szwajcarii Andrej Motyl często podkreśla, że polskie matki marzą o karierze dla swoich dzieci, wysyłając je na studia kosztem wielu wyrzeczeń, nie wiedząc, że może to być droga do bezrobocia, frustracji, depresji, niepotrzebnych decyzji. Niezbędne jest wzmocnienie doradztwa zawodowego. Odbudowując prestiż szkół zawodowych, nie można zapomnieć o kolejnych problemach: braku systemu kształcenia nauczycieli zawodowych, niewystarczającej liczbie wykwalifikowanych nauczycieli zawodu czy zasygnalizowanym już niskim progu zdawalności matury, a jednocześnie bardzo wysokich wymaganiach wobec przystępujących do egzaminów zawodowych. Konieczne jest podniesienie progu zdawalności matury do 51 czy 60 proc., co wyrówna szanse szkolnictwa ogólnego i zawodowego.
Jak ocenia pani rolę szkoły zawodowej w nowoczesnej gospodarce?
Szkolnictwo zawodowe jest krwioobiegiem każdej nowoczesnej gospodarki. Wystarczy spojrzeć na Niemcy – kraj, który ma jedną z najbardziej innowacyjnych i najsilniejszych gospodarek o charakterze produkcyjno-usługowym. Szkolnictwo zawodowe stanowi podstawę tamtej i każdej innej prawidłowo działającej gospodarki. A zyska na znaczeniu jeszcze bardziej w perspektywie reindustrializacji i rozwoju takich idei, jak smart home, smart city czy Industry 4.0. Tych wszystkich koncepcji nie uda się urzeczywistnić bez personelu technicznego średniego szczebla z kompetencjami w zakresie mechatroniki, IT czy robotyki. Niezwykle ważnym elementem – pomijanym w dyskusjach o szkolnictwie zawodowym – są usługi, dające pracę tysiącom ludzi, na przykład hydraulikom, monterom, instalatorom, mechanikom.
Jakie są różnice w organizacji i kulturze pracy w Polsce i w innych krajach, w których miała pani okazję obserwować pracę w spółkach Grupy Bosch?
Przed objęciem stanowiska prezesa zarządu Boscha w Polsce spędziłam sześć miesięcy w Niemczech, gdzie pracowałam w dywizji odpowiedzialnej za część motoryzacyjną. Miałam okazję realizować wiele zadań w rożnych zespołach projektowych, składających się głownie z pracowników niemieckich. Kolegom z Niemiec nie przeszkadzało zajmowanie się wycinkiem dużego procesu bez większej wiedzy na temat całej strategii i jej celu. Pracownikom polskim taka wycinkowa wiedza nie wystarcza. Muszą rozumieć cały proces, aby skupić się na wybranym fragmencie. Zauważalna jest także różnica w kreatywności i entuzjazmie. Polscy pracownicy, dobrze skomunikowani, w komfortowym otoczeniu, w którym pozostawia się im swobodę działania, dają z siebie wszystko, a efekty są imponujące. Tego entuzjazmu i holistycznego podejścia do zadań brakowało mi u niemieckich kolegów, od których możemy się uczyć z kolei systematyczności, precyzji i terminowości. Po wielu latach współpracy mam wrażenie, że ta wspaniała kooperacja z firmą macierzystą wynika z wzajemnego uzupełniania się kompetencji.
Od 2014 r. Bosch corocznie otrzymuje tytuł TOP Employers Polska dla najlepszych pracodawców w kraju. Jakie znaczenie mają dla państwa takie wyróżnienia?
Cieszymy się, że nasza konsekwentna polityka personalna jest weryfikowana i doceniana podczas niezależnych audytów, każdorazowo poprzedzających decyzję o nadanie tego typu wyróżnień. Są one przyznawane czołowym globalnym pracodawcom, którzy tworzą bardzo dobre warunki pracy, dbają o rozwój talentów na wszystkich szczeblach organizacji oraz dążą do ciągłego doskonalenia praktyk związanych z zatrudnieniem. Jest to dla nas potwierdzenie, że firma Robert Bosch znajduje się w gronie najlepszych pracodawców w Polsce. Stanowi to dla nas również motywację do dalszego doskonalenia: wspieramy rozwój pracowników i stawiamy na takie wartości, jak odpowiedzialność, inicjatywa, otwartość i zaufanie. Nasi pracownicy cenią sobie możliwość kariery w międzynarodowym koncernie, który jest liderem innowacyjności. Ponadto uważnie słuchamy uwag naszych pracowników, aby ciągle się doskonalić.
Rozmawiała Anna Świdurska
Krystyna Boczkowska
Od ponad 20 lat współtworzy sukces spółki Bosch w Polsce. Współpracę z firmą rozpoczęła w styczniu 1992 r., aby po sześciu latach objąć funkcję członka zarządu Robert Bosch sp. z o.o. Od 2006 r. jest prezesem zarządu firmy, a także reprezentuje spółki Grupy Bosch w Polsce. Działa w Polsko-niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej, gdzie przez trzy kadencje pełniła funkcję wiceprezydenta zarządu. Ponadto od 2011 r. działa w Kongresie Kobiet jako członkini rady Programowej, a od 2014 r. angażuje się w działalność Fundacji Liderek Biznesu. Wielokrotnie wymieniana w gronie najbardziej wpływowych i przedsiębiorczych kobiet w Polsce, nagradzana m.in. tytułami Kobieta Roku czy osoby zasłużonej dla rozwoju rynku motoryzacyjnego w Polsce. Ukończyła Wydział Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej, a także podyplomowe studia handlu zagranicznego na SGH oraz studia MBA Executive Studies in Finance.